Zaczęli Chińczycy, czego łatwo było się domyślić. Poszło ponoć o zwalczanie wolności słowa, co też zaskoczeniem roku nie jest. Celów było sporo, ale tylko Google postanowiło nie udawać że to deszczyk pada. Zareagowali z całą możliwą mocą. Aż zacytuję pewnego pana:
ciesze sie za taka wspaniala firma czyta wszystkie moje emaile
Acz co do samej wojny przypomina mi się inny klasyk:
Dilbert: I need a new battle cry.
Dogbert: How about ‘ouch’?
Więcej można poczytać u źródła:
http://googleblog.blogspot.com/2010/01/new-approach-to-china.html
W skrócie: Chińczycy włamywali się gdzie mogli żeby śledzić swoich dysydentów.
W tym również na ich konta na Gmailu. Prezesi Google się wkurzyli i
postanowili ostro odpowiedzieć. Albo rząd zgodzi się ściągnąć cenzurę z
google.cn, albo Google rozpłacze się i pójdzie do domu.
Bardzo szlachetnie z ich strony… Ale jedyne co grozi Chinom, to bad PR. Ciekawe czy się przejmą. Wszak nie od dziś wiadomo, że oni nie grają na naszych zasadach.
Co do czytania maili: ja nie korzystam z konta na Gmail. Ale co z tego, skoro większosć korespondentów to robi… Dzięki czemu Google może radośnie analizować ponad połowę moich wiadomości. Całkiem legalnie, bo według tamtejszego prawa prywatność korespondencji nie obowiązuje jeśli jedna ze stron znajduje się poza USA.
Komentarze
- matekm (2010-01-13 10:31:56): Myślicie, że rząd USA ma jakiekolwiek problemy z dostaniem od googla wszelkich informacji jakie chce?
- Remigiusz ‘lRem’ Modrzejewski (2010-01-13 10:37:08): Ciężko powiedzieć. Google to potężna korporacja której bardzo by zaszkodziło, gdyby opinia publiczna dowiedziała się o takim bezproblemowym udostępnianiu prywatnych danych. A w ramach normalnego postępowania każda firma w każdym kraju przekaże władzom wszystko o co zapytają.
- Zal (2010-01-13 10:46:19): Akurat dla Chińczyków "stracenie twarzy" to ogromny problem. Grają na innych zasadach, ale nie oznacza to, że są one mniej wartościowe. Pytanie tylko, czy to, co się stało, będzie można nazwać utratą twarzy i przede wszystkim - czyjej twarzy ;> Swoją drogą, oni i tak mają swoją koncepcję wpływów tzw. "guanxi".
- Remigiusz ‘lRem’ Modrzejewski (2010-01-13 13:56:33): Wygląda na to, że sprawą zainteresował się już Departament Stanu USA: http://www.state.gov/secretary/rm/2010/01/135105.htm
- tdudkowski (2010-01-13 14:05:13): Relacjonowanie newsa na poziomie polskiej prasy. "W skrócie: Chińczycy włamywali się gdzie mogli żeby śledzić swoich dysydentów. W tym również na ich konta na Gmailu."<br /> Bardzo niekonkretne sformulowanie, moze z tego wynikac, ze juz czytali co chcieli. Tymczasem infrastruktura Google i innych - mozna sie domyslic, ze amerykanskich - firm, stala sie przedmiotem intensywnego ataku majacego zrodlo w Chinach. Jego celem staly sie m.in. konta chinskich dysydentow i do dwoch z nich atakujacy uzyskali dostep. "Prezesi Google się wkurzyli i postanowili ostro odpowiedzieć. Albo rząd zgodzi się ściągnąć cenzurę z google.cn, albo Google rozpłacze się i pójdzie do domu." Google oswiadczylo ze w tym stanie rzeczy nie sa sklonni do kontunuowania cenzury. Majac przy tym swiadomosc, ze byc moze oznacza to koniec google.cn czyli chinskiego oddzialu firmy. Co wcale przeciez nie oznacza konca dzialalnosci w Chinach. Wiec nie widze tu rowniez powodu do placzu, tym bardziej, ze chinski rynek nie byl znowu taki lukratywny. Czego oczekuja od chinskiego rzadu? Trudno powiedziec, raczej jest to zapowiedz wyjscia z Chin niz wstep do negocjacji - ale to juz moja interpretacja. Dla Google jest to dobry PR zamiast nie az takich wielkich pieniedzy, bo prawdziwym zwyciezca na tamtym rynku jest Baidu. http://www.readwriteweb.com/archives/google_to_shut_down_in_china.php Curt Hopkins, founder of the Commmittee to Protect Bloggers, responded with a similar point of view, saying, "Given that not just Google but every single other American tech company has shat themselves to get at the mythological Chinese market, this is way too long in coming.
- Remigiusz ‘lRem’ Modrzejewski (2010-01-13 14:15:47): "Bardzo niekonkretne sformulowanie, moze z tego wynikac, ze juz czytali co chcieli.[…] Jego celem staly sie m.in. konta chinskich dysydentow i do dwoch z nich atakujacy uzyskali dostep." Czyż nie wynika z tego, że włamywali się gdzie mogli? Żeby być dokładnym: nie przełamali zabezpieczeń Gmail, tylko zdobyli hasła skąd inąd (Google sugeruje phishing). "Majac przy tym swiadomosc, ze byc moze oznacza to koniec google.cn czyli chinskiego oddzialu firmy. Co wcale przeciez nie oznacza konca dzialalnosci w Chinach." Cóż, wycofanie swoich produktów oraz zamknięcie biur wydaje mi się dość podobne do zakończenia działalności… Oświecisz mnie, w czym różnica? A co do Baidu… Owszem, Google monopolu w Chinach nie zdobyło, ale podług kolegi pracującego w tejże firmie ,,tam to się nawet opłaca być yahoo''.
- tdudkowski (2010-01-13 14:27:42): Sformulowanie "włamywali się gdzie mogli" - jak juz napisalem - jest tak wieloznaczne, ze moze tez dotyczyc globalnego dostepu i hulania bez ograniczen - jest jak "pije ile wlezie" "lazi gdzie nogi poniosa" itp. Do zakonczenia sprofilowanej dzialalnosci tak. Nie znaczy to jednak, ze uslugi Google (w tym takze reklamy) przestana byc dostepne w Chinach. Jakies pieniadze, zapewne mniejsze z tego beda. Watpie czy Chiny calkiem zablokuja Google.
- Remigiusz ‘lRem’ Modrzejewski (2010-01-13 14:31:53): To pod warunkiem, że mogli wszędzie ;) Prawda jest taka, że Google nie uściśliło listy celów które odkryli, tylko powiedzieli, że było ich ,,co najmniej 20''. Stąd i ja rzuciłem ogólnikiem. No i koniec końców, nie jestem reporterem.
- tdudkowski (2010-01-13 14:50:01): Nie jestes, ale scisle wyrazanie sie i podawanie faktow jest dobrym nawykiem z korzyscia dla ogolu. Tym bardziej w przypadku tak waznej sprawy. Czesto jak czytam gazety wydaje mi sie, ze dzisiaj nikt juz nie jest reporterem.
- Remigiusz ‘lRem’ Modrzejewski (2010-01-13 14:53:34): Wybacz, ale chyba do mnie dzisiaj nie dotrze czemu ,,gdzie mogli'' jest tak kiepskim określeniem w porównaniu do ,,co najmniej 20 firm z różnych branż''. Za to koledzy wyszperali kolejny z prawdopodobnych celów: http://blogs.adobe. com/conversations/2010/01/adobe_investigates_corporate_n.html
- tdudkowski (2010-01-13 15:09:00): Sformulowanie "wlamywali sie gdzie mogli" scisle rzecz biorac nie znaczy nic ponad "wlamywali sie" bo wiadomo, ze tylko ta mozna sie wlamac gdzie mozna. Logiczne. Jednak ludzki czytelnik analizuje tekst na poziomie idiomow i sugestii. Wiec podobnie jak w sformulowaniu "pracuje ile moze" (ktore logicznie rzecz biorac dotyczy w sumie kazdego, kto wyrabia norme, ale praktycznie oznacza co innego) sens dla czytelnika w wielu przypadkach bedzie calkiem inny. Tym bardziej, ze ogolnie rzecz biorac wlamuja sie wszyscy i wszedzie gdzie mozna, a tu mamy przypadek powaznego aktu agresji, ze zrodlem w Chinach, ale nie wiadomo kto za nim stoi czy przemysl czy polityka. Rzadu bez wyraznych dowodow nikt nie oskarzy. Moim zdaniem stanowcza reakcja Google moze tez byc sposobem na zamkniecie zrodla infiltracji - w postaci chinskiego oddzialu - i zapobiezenie kradziezy knowhow.
- tdudkowski (2010-01-13 15:24:42): Z ostatniej chwili: sa doniesienia, ze juz zdjeli cenzure http://yro.slashdot.org/story/10/01/13/1322225/Googlecn-Has-Already-Lifted- Censorship
- WW (2010-01-13 16:01:18): Test "tiananmenowy" na images.google.cn na to nie wskazuje (wiem, wiem…). No i powinni w związku z tym zrobić na google.cn jakiś ładny obrazek, na przykład rozbity portret Mao, albo coś ;-)
- hf (2010-01-13 16:53:57): Ja tylko w kwestii czytania maili przez google - szyfruj poczte i nikt nie przeczyta Twoich tajnych spraw :)
- hf (2010-01-13 16:55:35): Poza tym są jakieś dowody, ze czytają te maile? Poczta lata otwartym tekstem wiec chyba wszyscy mogą ją czytać :) Np. Administrator czy firma u której Ty masz skrzynkę pocztową…
- Remigiusz ‘lRem’ Modrzejewski (2010-01-13 17:20:12): Nie przyglądałem się Gmailowi zbyt uważnie, ale jakoś wątpię w możliwość czytania poczty przez webapp tak, aby ten webapp nigdy nie miał dostępu do czystego tekstu…. Co do czytania maili - dosłownie raczej nie. Jestem w stanie się założyć, że nie mają ludzi od czytania Twojej poczty. Ale dla mnie już samo zbieranie informacji i poddawanie ich automatycznej analizie jest dość irytujące. Niestety nie da się przed tym uciec, trzeba się pogodzić i mieć nadzieję, że ,,do no evil'' utrzyma się do czasu naszej emerytury.
- Mr B (2010-01-13 23:05:50): Kto wie, może Google nie może konkurować z lokalnymi przeglądarkami i widząc, że traci grunt pod nogami, zaczyna pokazywać to, czego inne przeglądarki nie pokazują. To jak w marketingu, kto pierwszy, ten lepszy.
- Koval (2010-01-14 22:47:00): czytać to sobie mogą… byle z nich w żaden sposób nie korzystali